"wracając z hoteliku znalazłam na drodze leżącego kociaka, tygryska...ma ok 6 tyg i rozerwaną/rozszarpaną łapeczkę
strasznie płakał....pewnie do rana już by nie żył..nie mógł stanąć na niej "
Po wizycie u weterynarza:
"łapka jest już nastawiona, założone gwoździe
na szczęście łapeczka powinna zrosnąć się bez problemu, wyjęcie szwów za ok 3 tyg
Prawdopodobnie dorwała Go kuna lub pies...udało Mu się uciec na sam środek drogi i tam czekał...na co?
cud że nikt Go nie zabił! na szczęście było już po 24 wiec ruch był mały i trafił na pędzącą wariatkę, która cudem się przed Nim zatrzymała"
Biedulek miał szczęście...
OdpowiedzUsuńale słodziaczek, niech szybko zdrowieje!!!!
OdpowiedzUsuńTo, co robisz dla tych kocinek jest arcycudowne... Ja kocham koty, nie ma opcji, żebym wobec któregoś (nawet dzikuska) przeszła obojętnie. Tak bardzo bym chciała wziąć takie chodzące, dzikie i bojące się ludzi kocisko... Dla mnie jest nieważne, czy przyjdzie i się pzytuli. Ważne żeby był! Dom bez Kota nie ma duszy. Wezmę na pewno drugiego kitisia, tylko najpierw musi się okazać ile moje Zochu (Zochu jest przepieknym biało-rudym kotem rasy europejskiej ;D i właśnie się tuli ;D) będzie miało maleństw, mam 3 pary na razie dobrych rąk. Jeśli rozdam całe potomstwo mojego Zosinka, to: opcja A: jadę do schoniska i biorę najstarszego, najbardziej sponiewieranego kotinka, lub opcja B: biorę kotisia od Ciebie ;)... PS: Co tu nie wejdę to płaczę ze wzruszenia. PPS: Ten Rudolf... Jaki przystojniak ;). Choć muszę przyznać, że nieładnego Kota to jeszcze nie widziałam ;D
OdpowiedzUsuń