Historia Filipka: Whiskasika Filipka zauwazyłam już ok 1,5 roku wcześniej zanim udało się go złapać... Latał po osiedlu ale złapać było go trudno więc skupiłam sie tylko na dokarmianiu. "Zatrudniłam" ludzi do pomocy w karminiu i jeżeli tylko się uda to w złapaniu, ale chłopaczek był bardzo ostrożny.... Któregoś dnia wracałm do domu... patrzę, a pod sklepem siedzi Filipek. Cały mokry, przemarznięty, smutny - wyglądał jak taki mały menelek. Dał sie złąpać bez problemu... Widocznie nie miał już siły uciekać W aucie oczywiście zaczął szaleć, ale grzecznie wszedł do transporterka i pojechaliśmy do weta. Filipek przeżył ogromny szok po przyjeździe do mnie... Wszystko działo się poraz pierwszy w jego życiu... Auto, wet, ludzie, koty...duuużo kotów i psy :) Ale po kilku dniach konspiracji pod fotelem wyszedł dumnie paradując po domu... Jest ogromny :) Taki misiu do przytulania... ale pozwala na to tylko przez chwilę, bo zaraz sobie przypomina : " o rany! ona mnie dotyka! trzeba się ewakuować!" Na szczęście zdarza mu się o tym zapomnieć ;) Myślę, że potrzeba mu czasu żeby zadomowił się na dobre... Do tej pory ludzie kojarzą mu się tylko z przeganianiem, szczuciem psami, biciem...:( Uwielbiam go :) |
czwartek, 14 lipca 2011
Filipek - historia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz